Na Wegry wjezdzamy od strony Suboticy. Belgradu nie ogladalismy tylko przejechalismy szybko ze wzgledu na strate czasu spowodowana wczorajszymi tancami i dlugim spaniem. Tu droga juz nie taka szeroka jak jugoslawianska autostrada. zatrzymujemy sie w jakiejs malej miejscowosci na obiad i jemy jakis gulasz bo tylko to rozszyfrowalismy z karty. Robi sie wieczor. Omijamy Budapeszt i jedziemy na Komarom. W okolicy Tatabanii stajemy w polu kukurydzy. Nie moge dalej jechac bo usypiam za kierownica. Bagaznik owijamy folia na wypadek deszczu a czesc co byla w srodku wkladamy pod auto. Fotele przesuwamy do przodu i pakujemy sie we dwojke na tylna kanape. Nigdy nie wierzylem ze mozna w maluchu spac we dwoje a jednak sie udalo. Spalismy w pozycji dosyc akrobatycznej ale nawet sie wyspalismy. Budzimy sie i okazuje sie ze jeszcze ktos wpadl na podobny pomysl. Jestesmy zmeczeni ale zdeterminowani jechac na jeden rzut do domu. Tylko czy auto wytrzyma.