Rano oczywiscie zrywam sie wczesnie i jade na grzyby. Znowu przywoze dwie siaty prwdziwkow i innych grzybow. Zona mnie klnie bo niedlugo mamy wyjezdzac a ja jej dalem jescze robote. Czysci grzyby i mrozi. W takiej postaci pojada do Wiednia. W poludnie zjadamy obiad u tesciowej i pakujemy auto. Jak to Polacy wracajacy za granice auro zaladowalismy pod sam dach kartofelkami i innymi warzywami. Zonka popakowala torby z mieskiem i wedlinkami i w droge. Do Krakowa dojezdzamy bezstresowo. Dopiero w okolicach Myslenic zaczynaja sie schody. Droga jest w przebudowie i mamy straszny korek. Od Myslenic do Raby Wyznej jedziemy dluzej jak z naszej wsi do Krakowa. Dojezdzamy do Raby i jestem wykonczony droga w korku. Odstawiam auto i siadam na tarasie u szwagra popijajac piwko ktore wczesniej zakupilem wiedzac ze on miec nie bedzie. Szwagier woli mocniejsze napoje a piwo go podobno zamula. Wieczor przy grillu i piwku.