Z samego rana zostalismy obudzeni przez ludzi z naszeg grupy ktorzy chcieli jechac na bazar. Niechetnie wstalismy i po snadaniu ruszamy . Kazdy z nas dzwiga swoja walize z towarem. Ja sie strasznie wstydzilem podobnie jak pozostali ale niestety czasy takie ze trzeba bylo cos robic zeby zyc. Nas nie stac bylo na taki wyjazd wylacznie w celach turystycznych wiec stad ten pomysl z handelkiem. Na bazar trafilismy bez problemu. Spotkalismy tam innych naszych rodakow i od razu zrobilo sie razniej. poczatkowo szlo mizernie ale kolo poludnia ruszylo i ok. 3 mialem juz sprzedane wszystko. Poniewaz udalo mi sie wytargowac wiecej jak zakladalem uznalem ze trzeba to uczcic. Ruszylismy z kolega przez miasto w poszukiwaniu taniej knajpki. W jednej z bocznych uliczek trafilismy na podworko gdzie jakis starszy czlowiek mocowal sie z beczka. Pomoglismy mu a on zaprosil nas na wino. W szopce mial kilka beczek z winem. Mimo ze poczatkowo porozumiewalismy sie bardziej za pomoca rak rozmowa szla jak trzeba. Pozniej jakos dziwnie zaczelismy wszystko rozumiec podobnie jak i dziadek o imieniu Giordanko. Jak doszlo do spiewow na glosy uznalismy ze czas spadac do chaluupy. Giordanko dal nam na droge plastikowy kanisterek z winkiem i chodu do autobusu. Po przyjezdzie stalismy sie obiektem zazdrosci pozostalych ludzi z naszej grupy. Inni kupowali wino ale po strasznych cenach a my mielismy za darmo. Wieczor byl chyba ciekawy ale nie bardzo moge napisac jak sie skonczyl.