Rano zegnamy sie z Teresa i Tomkiem i jedziemy do centrum . Ania biega po sklepach a ja mam ochote umrzec. Wyjezdzamy z Warszawy Alejami na Grodzisk Maz. Po drodze dopada nas oberwanie chmury. Wymylo mi autko tak jak nigdy. Po drodze kupujemy kilka plyt chodnikowych jakie nam brakowaly. Do wsi dojezdzamy po poludniu a po drodze zajezdzamy jeszcze do Blonia gdzie mieszkalismy przed wyjazdem z Polski. Idziemy tam na grob mojej mamy i odwiedzamy Slawka -brata Tomka. We wsi odstawiam auto i zapowiadam ze teraz to ja mam urlop i olewam jazde. Jutro rano szykuje sie na grzyby. Podobno sa.