Rano rzucilem propozycje ze ja poplyne do Wenecji a zonka pojdzie z dziecmi na plaze. Dowiedzialem sie zaraz ze jestem palant a ona nie bedzie sie sama uzerala z dziecmi przez caly dzien. No dobra. Idziemy razem. Dzien dla mnie zmarnowany czego nie powiedza dzieci szalejace w wodzie i na plazy. Pozniej grill na campingu . W sklepiku wyczajam niezle piwko we flaszkach duzo wiekszych jak w Austrii . Jest tez winko ale gasiorek 5 l. mnie troche wystraszyl. Musialbym to sam wypic. Delektuje sie wiec zimnym piwem. Sklepik na campingu otwarty jest od 10-12 i od 17-24 . Zrobilem zapas piwka tak zeby starczylo mi do 17-tej . Mialem lodowke samochodowa i cos tam sie zmiescilo. Po poludniu okazalo sie ze akumulator siedzi. Przy pomocy sasiadow wzielismy auto "na pych" i po zastartowaniu smrodzilem sasiadom przez goszine az sie baterie naladuja. Przy okazji odkrylem ze na campingu sa domki do wynajecia w cenie 50 tys. lirow za dobe. Bylo to tanio tym bardziej ze byl tam prad i wentylatory. Wieczor byl interesujacy ale nie bardzo go pamietam bo integrowalem sie z sasiadami . Sasiedzi odplyneli wczesniej a ja z zonka poszedlem jeszcze na spacerek. Tego wieczora wydawalo mi sie ze w Wenecji maja wiecej swiatel jak normalnie.